Jestem wlóczykijem, wedrownym bardem, spiewam ludziom historie. Jestem czarodziejem, mala dziewczynka i galazka oliwna i srubka w sterze ogromnego okretu. Jestem pólnocnym wiatrem, jestem fala na morzu, jestem czyjas mysla. Jestem niesmiertelny, nie ma dla mnie granic. Jestem zly, senny, radosny. Mam sto milionów imion i sto milionów twarzy. Patrze ludziom w oczy i odkrywam ich mysli. Jestem wlóczykijem, wedrownym barem, spiewam ludziom historie, moja historie. Kiedys jako dziecko zylem w swiecie gawedy. Wszystko tam bylo piekne i proste, tam moglem zawsze wszystko. Raz nawet bylem supermanem i lapalem groznych zlodziei. Czulem, ze beze mnie przepadnie swiat. Nie przepadl... a ja, z czasem zamienilem sie w ptaka, wznioslem sie wysoko ponad kraine gawedy, lecialem dlugo i daleko. Dolecialem, do dziwnej krainy, która mieszkancy nazywaja kraina rzeczywistosci. Byli tam bardzo duzi i powazni ludzie. Nauczylem sie ich jezyka i poznalem ich dziwna kulture. Az poczulem, ze jestem jednym z nich. Rzeczywistosc otacz ala mnie z kazdej strony, a ja zylem moim nowym, realnym swiatem. Zapomnialem o tamtym zyciu. . Pewnego dnia zdarzyla sie jednak historia, która odmienila moje zycie. Wszedlem do duzego pokoju i ujrzalem mojego 10-cio letniego syna stojacego w czarnej pelerynce na najwyzszej szafie i gotujacego sie do skoku. Wbieglem szybko i zlapalem go w ostatniej chwili. "Tato, tato" - krzyczal maly ze lzami w oczach "pusc mnie szybko, bo oni zaraz uciekna!". Oszolomiony ta cala historia zdolalem tylko cicho zapytac-"kto?". "Jak to kto? Zlodzieje! Wlasnie obrabiaja banki musze ich zlapac, o tam sa, uciekaja" - krzyczal pokazujac na podloge i wymachujac reka jak mieczem. Co bylo potem? Pamietam tylko, ze zastanawialem sie dlugo nad ta historia, az moje mysli nawiedzil pewien starzec. "Witaj Amadeuszu" - zdziwilo mnie imie, którym mnie przywital, przeciez nie bylo to moje imie. Pózniej starzec opowiadal mi dlugo rózne rzeczy, ale ja pamietam tylko historie o krainie, która nazywaja gaweda, krainie w której kiedys bylem, a ja, chociaz nie moglem uwierzyc, coraz bardziej czulem, ze chce tam wrócic. Ale starzec ostrzegal mnie, ze powrót tam bedzie bardzo trudny. Pokazal mi ogromnie dlugi korytarz z milionem drzwi. Wszedlem do pierwszych i znalazlem sie w ogromnej wiezy. Sam na sam uczylem sie znów mówic, mówic jezykiem krainy gawedy. Powtarzalem zdania, mówilem do drzwi, okien, lustra. Na poczatku bardzo wolno i cicho, pózniej coraz glosniej. W koncu nauczylem sie opanowywac swój glos, zeby mówic tak jak chcialem. Za nastepnymi drzwiami musialem nauczyc sie tanczyc i spiewac i wymachiwac rekami i robic dziwne miny i czytac wiersze i latac. To bylo bardzo trudne, szczególnie, ze musialem sobie to wyobrazic. Wyobrazalem sobie, ze wyrastaja mi skrzydla, machalem rekami - unosilem sie i lecialem Za nastepnymi drzwiami musialem nauczyc sie lapac pomysly. Siadalem na malym mostku nad wielka i rwaca rzeka moich mysli i na srebrna wedke lapalem te, które byly dobre. Za nastepnymi drzwiami musialem sie nauczyc patrzec. Stalem na srodku ruchliwej ulicy, mijalo mnie pelno ludzi, a ja patrzylem im w oczy i odgadywalem ich serca, ich potrzeby i zmartwienia. Odczytywalem, czego im brakuje. Za nastepnymi drzwiami mialem nauczyc sie pokonywac strach i to strach najtrudniejszy z mozliwych. Bo gdyby mój strach mial wielkie oczy i ostre zeby, to na pewno by bylo latwiej. Ten strach byl niewidoczny i rozwijal sie we mnie. Byl to strach, przed wypowiedzeniem slowa, przed tym, co ono z soba nioslo i co inni pomysla. Byl to strach, który karmil sie cisza. Uciekl, gdy wypowiedzialem pierwsze slowa. Szedlem dalej, mijalem setki róznych drzwi, az doszedlem wreszcie do konca korytarza. Tam czekal na mnie starzec. Popatrzyl na mnie z powazna mina i powiedzial: "zanim wejdziesz do swiata gawedy pamietaj o najwazniejszej rzeczy - wszystko, co opowiadasz musi byc dla kogos i w jakims celu, w innym razie swiat nie otworzy sie przed toba, a twoje slowa beda tylko pylem rzuconym na wiatr..." Jestem Amadeusz. Jestem wlóczykijem, wedrownym bardem i przewodnikiem, przewodnikiem do inne swiata. I tak jak wy urodzilem sie w swiecie gawedy...