Byl sobie raz chlopiec o imieniu Macius. Macius mial zawsze tylko jedno wielkie marzenie: bardzo, bardzo pragnal miec konika. Ale, ze mieszkal w miescie, a rodziców nie mial zbyt bogatych, to nie mógl niestety tego marzenia zrealizowac. Chodzil codziennie do mamy i prosil: "Mamo, prosze kup mi konika". Ale mama tylko smutna schylala glowe i po raz setny tlumaczyla synowi, ze nie moze spelnic jego prosby. Ale on wciaz tylko o tym myslal. Zblizaly sie jego urodziny, wiec jak zawsze przed taka uroczystoscia, gdy Macius byl nieobecny reszta rodziny zasiadla przy stole, by zastanowic sie wspólnie, co mozna mu ofiarowac. "Hmm... Pomyslala mama, moze damy mu nowe rekawiczki? Te stare juz sie troche powycieraly, na pewno bedzie szczesliwy jak bedzie mu cieplo w zimie."-"Nie"-powiedziala babcia-"tacy chlopcy to nie ciesza sie z ubran, oni wola raczej pilke, albo jakas plyte. Ja mu moze kupie jakis plakat do pokoju." -"Eeee..., Przeciez Macius jest jeszcze za maly zeby sie tym interesowac. Ja wiem, co mu dam - caly worek slodyczy. Na pewno sie z tego ucieszy" - powiedziala mlodsza siostra. I tak wszyscy po kolei zaczeli wymieniac, co kto da Maciusiowi, bo doszli od razu do wniosku, ze kazdy powinien dac cos osobno. Tej calej rozmowie przysluchiwal sie starszy brat. Niewiele mówil odkad to ustalili, bo on jako jedyny chcial, zeby wszyscy kupili prezent razem. Ale wniosek byl juz przeglosowany. Postanowil jednak zrobic wszystko by osiagnac swój cel. "Dobrze"- powiedzial-"zgadzam sie, zeby w ty, roku kazdy dawal prezent osobno, ale umówmy sie, ze kazdy z nas bedzie dazyl do tego, zeby spelnic najwieksze marzenie Maciusia". Wszyscy popatrzyli na brata ze zdziwieniem, ale zaraz ochoczo zgodzili sie na ta umowe. A brat ucieszyl sie, bo wiedzial, ze kazdy z nich dobrze zna marzenie Maciusia. Myslal ze teraz uda mu sie polaczyc sily rodziny, by je jakos spelnic. Niestety rodzina nie pomyslala tak jak on. Zrezygnowali tylko z poprzednich swoich pomyslów. Mama przechodzac obok sklepu sportowego pomyslala, ze kazdy chlopiec w wieku Maciusia marzy o koszulce z jakims slawnym pilkarzem, wiec pewnie to jest i jego marzenie. Babcia stwierdzila, ze pewnie gdyby byla teraz o kilkadziesiat lat mlodsza, to zapewne brakowaloby jej telefonu komórkowego. A pyzatym wszyscy w Maciusia klasie juz je maja. Tatus od razu ucieszyl sie na mysl o spelnianiu zyczen, gdyz przypomnial sobie swoje dziecinstwo i marzenie o samochodzie wyscigowym, na który nigdy nie mial pieniedzy. Mlodsza siostra tylko nie zrezygnowala ze swojego pomyslu, poniewaz stwierdzila, ze jak sie ma duzo slodyczy, to wtedy sie czlowiek dzieli, wiec jak bedzie siedziec z bratem w pokoju, to na pewno troche jej sie dostanie. Gdy nadszedl dzien. urodzin wszyscy radosnie zaatakowali solenizanta w drzwiach pokoju, obsypujac do usciskami, zyczeniami i prezentami. I widac bylo ogromna radosc Maciusia. Szybko zalozyl nowa koszulke, zadzwonil do kolegi z klasy, zjadl z siostra czekolade i zaczal sie bawic samochodem. Tylko, ze w tym wszystkim brakowalo mu jednej osoby. "Gdzie jest mój starszy brat?" - Zapytal w koncu chlopiec. Ale nikt nie potrafil odpowiedziec mu na to pytanie. Nie zjawil sie ani na obiad, ani na kolacje. Nawet, gdy Macius kladl sie juz spac starszego brata w lózku obok jeszcze nie bylo. Chlopiec byl strasznie smutny, ze brat zapomnial o jego urodzinach, gdyz zawsze byl dla niego wzorem. Rano, gdy Macius sie obudzil pierwsze, co zobaczyl na swojej poduszce, to bylo jakies dziwne, zabo podobne stworzenie. Bylo brazowe, mialo cztery lapy, dwa guziczkowe oczka i pluszowy nosek. Usmiechalo sie do chlopca strasznie zabawnie i razem to wszystko tworzylo tak dziwny obraz, ze Macius nie wiedzial czy sie smiac czy uciekac. Popatrzyl za siebie. "Wiec starszy brat wrócil w nocy". Ale bylo z nim cos dziwnego. Podszedl do jego lózka i zauwazyl, ze brat ma podbite oko, rozwalona warge i strasznie poklute palce. Macius przerazil sie tak, ze az jeknal, co obudzilo brata. Podniósl sie szybko i przywital z Maciusiem. A ten od razu zapytal ze smutkiem, o przyczyne nieobecnosci na jego urodzinach. Brat zamyslil sie przez chwile.-"Mm, bo widzisz Maciusiu, ja bylem wczoraj bardzo, bardzo daleko. Bylem na koncu swiata?"-Zdiwil sie maly"jak to mozliwe, ze tam dotarles". "O, to bylo bardzo proste. Najpierw wsiadlem do tramwaju na koncu checi, potem przesiadlem sie na skrzydla wiatru, którym lecialem az na koniec sily, zeby wreszcie usiasc na mgle, która przywiodla mnie do przystanku mozliwosci. Jeszcze tylko troche sciezek poswiecenia, ale to juz na piechote i bylem na koncu swiata. Wiesz, tam jest strasznie ladnie, rosna perlowe kwiaty i karmelowe drzewa. I zyja takie strasznie smieszne zwierzeta. A w ogóle to przede wszystkim tam czas inaczej plynie. Strasznie wolno w porównaniu do naszego, to znaczy wszystko jest tak normalnie, tylko jak wrócilem to bylo juz u nas dzisiaj. Dobrze, ze mój przyjaciel pomógl mi wrócic na swoim grzbiecie tu brat skinal glowa na dziwnego stwora z poduszki Maciusia."Wiesz, on chyba zostanie juz u nas, wiec bede cie musial prosic zebys sie nim zajal. Bo jak wracalismy to strasznie rzal i parskal, ze bardzo go boli glowa no i stracilismy równowage jak przeskakiwalismy na granicy swiatów i dlatego tak wlasnie wygladam. Wiem, ze moze on dziwnie wygada, ale takie wlasnie stwory tam mieszkaja".,"Ale dlaczego on sie nie rusza?" - Zapytal zamyslony Macius."No to juz mówilem, ze u nich wszystko plynie inaczej, bo czas jest inny. On tak na prawde teraz wlasnie skacze i biega po pokoju, tylko nie mozesz tego zauwazyc, bo u nas czas za szybko biegnie. Prosze cie zaopiekuj sie nim, ale pamietaj zeby go codziennie karmic i wyprowadzac na pole zeby sobie mógl pobiegac i podjesc trawy. Bo inaczej sie obrazi i wróci na koniec swiata. Mozesz to dla mnie zrobic?" "Alez tak!"- Wykrzyknal radosnie chlopiec i wybiegl ze stworem na podwórze. Tymczasem weszla mama i przerazona "wygladem brata. Zapytala "synu cos ty robil?". "No wiesz mamo przeciez, ze z szycia to ja nigdy dobry nie bylem :P".